
„Weekend u Berniego” ( oryginalny tytuł „Weekend’s at Bernie’s” ) to dobra i przyjemna komedia. Idealna na nudne popołudnie, poprawę nastroju. Nie jest to wielkie kino, nie jest to film przy którym trzeba myśleć – to dobra rozrywka, w sam raz na odreagowanie i „odmóżdżenie”, oderwanie się od codzienności.
„Weekend u Berniego” jest w mojej ocenie dobrą komedią przypadku i pomyłek, absurdalną, naszpikowaną gagami. Mimo zbrodni bawiłam się przy niej nieźle wiedząc, że wszystko to co obserwuję na ekranie nigdy nie mogło się wydarzyć. Czasami warto sięgnąć po filmy mniej ambitne – dla relaksu 🙂
W role dwóch młodych, ambitnych i naiwnych pracowników firmy ubezpieczeniowej wcielili się Adrew McCarthy i Jonathan Silverman. I trzeba przyznać, że udało im się to bardzo dobrze – ich zabiegi w pozornym ożywieniu Berniego bawią i jednocześnie na swój sposób zachwycają pomysłowością. Przebiegłość, pomysłowość i strach przed rozszyfrowaniem tajemnicy pchają ich do czynów absurdalnych i komicznych.
„Weekend u Berniego” mimo, że jest filmem prostym, lekkim i przyjemnym doskonale oddaje atmosferę lat 80 tych – klimat zabawy, miłości i kiczu. Film doczekał się kontynuacji – powstała kolejna część przygód Berniego. Być może kiedyś dla relaksu sięgnę po nią.
Czy warto poświęcić swój czas na obejrzenie pierwowzoru filmu „Weekend u Berniego”? Tak. Jeśli tęsknicie za dawnymi komediami to film idealny dla Was.